Lampart

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej – korzystając z wakacyjnego odpoczynku od obowiązków szkolnych – postanowiło popracować nad zmianami w prawie oświatowym. Na początku lipca skierowany został do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji publicznych projekt zmian w prawie oświatowym dotyczących bardzo ważnego obszaru życia szkoły, jakim jest pozycja (w tym prawa i obowiązki) ucznia w szkole. Konsultacje potrwają 30 dni, więc na początku sierpnia projekt będzie można złożyć na ręce Marszałka Sejmu do dalszego procedowania. Odpowiedzialny za procedowanie ustawy Kacper Lawera – dyrektor Departamentu Komunikacji w MEN – zapowiedział, że część zmian planowana jest na 1 stycznia 2026 roku, te, które dotyczą usprawiedliwiania nieobecności – już z początkiem roku szkolnego 2026/2027, a dotyczące rzeczników praw ucznia – 14 dni po ogłoszeniu przyjętej już ustawy.

Policzmy sobie dni: projekt zgłoszono do konsultacji 8 lipca (a przynajmniej wtedy pojawiła się informacja o tym na stronie MEN) – konsultacje zakończą się zatem 7 sierpnia. Żeby zmiany mogły wejść w życie 1 września, to na cały proces legislacyjny pozostają 3 tygodnie. A jeśli uwzględnimy, że część ustawy ma wejść w życie „już” 14 dni po jej ogłoszeniu, to cały proces powinien zamknąć się w tygodniu. I znów PiS robi prawo na chybcika i przygotowuje je na kolanie... A nie, czekaj... To nie PiS...

Jak twierdzi p. Lawera, większość zapisów ustawy ma charakter porządkujący i nie wnosi nic nowego, a jedynie ujednolica różne w różnych szkołach standardy. Dotyczy to również pakietu dostępnych nauczycielom, wychowawcom i dyrektorom szkół działań dyscyplinujących uczniów, którzy nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Same prawa i obowiązki też nie bardzo się zmieniły, więc nihil novi... Po co więc cała ta procedura? Przecież obecne statuty szkół są oparte o jakieś przepisy – wystarczyłoby rozesłać kuratorom obowiązującą wykładnię tychże przepisów, żeby te skontrolowały wszystkie statuty i ewentualnie wydały zalecenia dokonania niezbędnych zmian. Pozostaje kwestia usprawiedliwień i rzecznika praw ucznia – ale bądźmy szczerzy, to i tak nie da rady wejść w życie tak, żeby obowiązywało to od początku roku szkolnego. Więc albo zmiany wejdą w czasie roku szkolnego – czego, wg słów p. Lawery, ministerstwo chce uniknąć – albo wejdą dopiero za rok. Po co więc ten pośpiech? Wybory parlamentarne będą dopiero w 2027 roku – z punktu widzenia partii rządzącej to nawet lepiej byłoby wprowadzić nowe prawo we wrześniu 2027 roku, żeby do jesieni nikt jeszcze nie zdążył zauważyć, jaki nowe prawo wprowadziło chaos. Jeśli ustawa wejdzie w życie już w tym roku – nie da się ukryć jej skutków, podobnie jak nie dało się ukryć skutków przepisu o zakazie prac domowych.

Giuseppe Tomasi di Lampedusa w swojej książce „Lampart” umieścił jedno z najczęściej powtarzanych w różnych wersjach zdanie: „Jeśli chcemy, żeby wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko musi się zmienić.” Czasem żałuję, że nasi politycy są tacy oczytani – o ileż mniej mielibyśmy wtedy pracy i zamieszania...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochane bombelki

Polak z profilu

Instytut Burzenia Edukacji