Smartfonoza
Gdy czytam
coraz to kolejne artykuły dotyczące szkodliwości używania smartfonów odnoszę
czasem wrażenie, że cofnąłem się do czasów pierwszych kolei żelaznych, których
budowa wywoływała obawy, że krowy przestaną znosić jajka, a kury – dawać
mleko... Czy może odwrotnie – nieważne...
Nie znam
się na tyle na medycynie i psychologii, żeby zostać denialistą zaprzeczającym
negatywnemu wpływowi urządzeń ekranowych: smartfonów, tabletów i komputerów na
zdrowie człowieka, zwłaszcza młodego. Więc nie będę zaprzeczał. Ale powrócę do
wspomnianych wcześniej kolei żelaznych. Oczywiście, że ich rozwój spowodował
rozmaite, nieznane wcześniej zagrożenia: zanieczyszczenie powietrza dymem z
kominów lokomotyw, pożary wywołane wylatującymi z nich iskrami, wzrost hałasu,
wypadki... Ale czy z tego powodu ktokolwiek choćby zasugerował zamknięcie kolei
i powrót do wcześniejszych metod przemieszczania się? Ależ skąd – stawia się na
poprawę ich jakości (również pod względem stwarzanych zagrożeń), ale rozwija
się je nadal.
Inny
przykład. Lekarze biją dzisiaj na alarm, że współczesny człowiek, żyjący w tzw.
cywilizowanym świecie funkcjonuje stale w tzw. trybie dziennym – nawet nocą,
dzięki sztucznemu oświetleniu jest na tyle widno, że organizm człowieka stale
czuje się, jakby był dzień. Ale czy to oznacza, że powinno się wyłączać nocą
latarnie uliczne i cofnąć się do czasów, w których nocą na ulicach byli tylko
rzezimieszkowie? Nic z tych rzeczy. Przeprojektowuje się oświetlenie w miastach
tak, żeby było ono jak najbardziej efektywne, ale jednocześnie jak najmniej
zanieczyszczało światłem środowisko. Tak samo jak każdy twierdzi, że aktywność
fizyczna – w tym piesze spacery – poprawiają nasze zdrowie. Nikt jednak nie
proponuje rezygnacji z korzystania z komunikacji miejskiej na rzecz spacerów w
drodze do pracy – na przykład na drugi koniec Warszawy czy innego dużego
miasta.
Podobnie
jest ze smartfonami. Nawet zakładając, że naprawdę szkodzą – zwłaszcza dzieciom
– nie da się ich wyeliminować z życia nawet dzieci i młodzieży. Są to
urządzenia posiadające tak wiele możliwych zastosowań, że już zaczynają
wypierać wiele innych rozwiązań. Biorąc pod uwagę ewentualną szkodliwość
konieczne jest uczenie rozsądnego ich stosowania – ale stosowania, a nie
unikania. Rolą szkoły jest pokazanie uczniom możliwości wykorzystania smartfona
w inny sposób niż tylko gry czy media społecznościowe (aczkolwiek one też nie
są czymś złym). Reszta, to głównie rola rodziców, którzy powinni mądrze
racjonować (o ile jest to konieczne) dostęp do urządzeń ekranowych swoim
pociechom.
A na
zakończenie przypomnę wszystkim w moim wieku i starszym, jak to nam babcie
powtarzały, żebyśmy mniej czytali, bo nam się wzrok popsuje...
Komentarze
Prześlij komentarz