Dyskryminacja zdrowego rozsądku
Temat
dyskryminacji kobiet w Polsce jest wciąż obecny i często podnoszony.
Dyskryminacja ma podobno dotykać kobiety zarówno w pracy, jak i w rodzinie.
Ostatnio – całkiem niedawno, bo 2 dni temu – pojawił się artykuł, w którym p.
Magdalena Warchała-Kopeć zarzuca dyskryminację dziewczynek w szkołach...
nauczycielom matematyki.
Według Autorki
artykułu, szkoły prowadzą wręcz programową segregację uczniów na umiejących
matematykę chłopców i kompletnie niedające sobie z nią rady dziewczynki. Opierając
się na przykładzie jednej wypowiedzi – pani, która obecnie jest już profesorem
(a zatem szkolną edukację zakończyła zapewne około 20 lat temu) – twierdzi, że
dzisiejsi nauczyciele opierając się na stereotypach i micie, że dziewczynki nie
są w stanie w równym stopniu co chłopcy opanować matematyki z góry poświęcają
więcej uwagi perspektywicznym ich zdaniem chłopcom niż nie rokującym żadnej
nadziei dziewczynkom. A że owa różnica w przyswajaniu wiedzy matematycznej to
mit – Autorka wie z przytoczonych wyników badań. O tym zaś, że owa
dyskryminacja w szkołach jest Autorka wie mimo wyników badań, które wyraźnie
wskazują, że jej nie ma...
Jeśli popatrzeć
na wyniki np. konkursów matematycznych to obserwacje p. Magdaleny wydają się
potwierdzać. W tym roku w finale kuratoryjnego konkursu matematycznego w
województwie mazowieckim dziewczęta stanowiły mniej niż 30% uczestników. Ale
idąc tym tokiem rozumowania, znacznie bardziej dyskryminowani są chłopcy przez
nauczycielki języka polskiego, bo w tym samym roku w finale konkursu
polonistycznego chłopcy stanowili mniej niż 17% uczestników.
Nie neguję
faktu występowania stereotypowych poglądów i postaw wychowawczych zarówno wśród
rodziców, jak i wśród nauczycieli. Na pewno są tacy nauczyciele, którzy
uważają, że kobieta nadaje się tylko do kuchni czy dzieci. W naszym społeczeństwie
ten pogląd jest dość silnie obecny, a biorąc pod uwagę fakt, że nauczyciele
pochodzą z różnych środowisk dziwne byłoby, gdyby takich poglądów żaden z nich
nie reprezentował. Ale serio można poważnie brać pod uwagę, że jakaś
nauczycielka – ponad 80% wszystkich nauczycieli to wszak kobiety – ucząca matematyki
wmawiała swoim uczennicom, że one do matematyki się nie nadają? Czyżby uczące w
szkołach nauczycielki reprezentowały podobną postawę jak Margaret Thatcher,
która – będąc premierem Zjednoczonego Królestwa – twierdziła, że kobiety nie
nadają się do polityki?
Zatrzymajmy
się na chwilę przy ogromnej dysproporcji w liczbie zatrudnionych w szkole
kobiet i mężczyzn. Panie – według oficjalnych statystyk – stanowią ok. 82% wszystkich
nauczycieli, czyli jest ich ok. 4,5 razy więcej niż panów. Chwileczkę, ładnie
to tak? Dlaczego mężczyźni są dyskryminowani przy zatrudnianiu w szkołach?
Dlaczego dyrektorzy szkół nie starają się doprowadzić do zrównania liczebności
obu płci wśród grona pedagogicznego? Przecież jeszcze nie tak dawno, bo
zaledwie jakieś 100 lat temu w szkołach pracowali niemal wyłącznie mężczyźni.
Oczywiście kpię. Dysproporcja nie wynika z dyskryminacji, ale z braku chętnych
do pracy w szkole mężczyzn. I może tak samo jest z dysproporcją wśród studentów
kierunków inżynierskich? Może po prostu większość dziewczyn zwyczajnie nie chce
chodzić w kasku, kufajce i gumiakach, ale woli nosić garsonkę i szpilki i
zamiast taplać się w błocie na budowie, siedzieć w wygodnym biurze? A te,
którym nie przeszkadzają niewygody są na placach budów, w fabrykach, za kierownicami
ciężarówek...
Nie
podważając faktu, że część nauczycieli to osoby, które – po zakończeniu własnej
edukacji – nie powinny już więcej przekroczyć progów szkoły trzeba jednak z
całą stanowczością podkreślić, że zdecydowana większość to profesjonaliści,
którzy potrafią dostrzec predyspozycje swoich uczniów. To, że nauczyciel
wskazuje swoim uczniom nie tylko blaski, ale i cienie określonych ścieżek
kariery nie jest dyskryminacją, ale przykładem rzetelności. Jeśli nauczyciel
słyszy, że zawsze starannie wymalowana i z kunsztownym manikiurem uczennica
zamierza iść do pracy na budowie w dodatku przy jakimś ciężkim sprzęcie to nie
tylko może, ale wręcz powinien zwrócić jej uwagę, że w tej pracy będzie musiała
zapomnieć o „hybrydzie”, a za makijaż będzie jej służył smar. Tego nakazuje
zdrowy rozsądek i logika naszej pracy. Niestety, w Polsce – jeśli cokolwiek
jest dyskryminowane – to właśnie zdrowy rozsądek...
Komentarze
Prześlij komentarz