Kij w mrowisko
Zmiana
rządu – w tym, oczywiście, zmiana również kierownictwa resortu oświaty – spowodowała
wysyp rozmaitych pomysłów na zmiany w funkcjonowaniu tej jakże ważnej sfery funkcjonowania
państwa. Jednym z najnowszych postulatów – zgłoszonym przez bliżej
niezidentyfikowaną grupę „nauczycieli-polonistów” jest zmniejszenie pensum dla
tej grupy nauczycieli o 3 godziny tygodniowo. Postulat jest dość obficie
podsypany argumentami, z którymi – jeśli zna się szkołę tylko pobieżnie – nie sposób
się nie zgodzić. Ale gdy wniknie się nieco głębiej w szkolną tkankę, to owe
argumenty lekko tracą swoją moc. To prawda, że najczęściej poloniści
przygotowują szkolne uroczystości. Ale nie tylko oni. Prawie tak samo często
robią to np. nauczyciele historii. A przy każdej takiej szkolnej uroczystości
współpracuje również nauczyciel plastyki (dekoracje) oraz muzyki (oprawa
muzyczna). Również nie zawsze to poloniści protokołują posiedzenia rady
pedagogicznej. Wycieczki do kina dla swoich klas organizują wszyscy wychowawcy –
również nie-poloniści. Konkursy szkolne i międzyszkolne są nie tylko z języka
polskiego. Podobnie próbne egzaminy – są też z matematyki i angielskiego.
Dyżury w świetlicy w dni wolne od zajęć dydaktycznych pełnią wszyscy
nauczyciele – nie tylko poloniści. A jak jeszcze dodamy, że informatyk układa
plan lekcji, a fizyk – plan dyżurów na przerwach, to okaże się, że poloniści aż
tak bardzo obciążeni nie są. A przynajmniej – jeśli nie chcą, to nie muszą być.
Niewątpliwie
poloniści muszą znacznie więcej niż inni przedmiotowcy poświęcić czasu na
sprawdzanie prac pisemnych. Ale z drugiej strony – mając więcej godzin
przedmiotu w tygodniu – pensum wyrabiają mniejszą liczbą klas. A co za tym
idzie – mniejszą liczbą uczniów (i prac do sprawdzenia). Polonista, który ma
dodatkowo wychowawstwo i prowadzi jakieś zajęcia dodatkowe spokojnie wyrobi
pensum mając tylko 3 klasy. Fizyk czy chemik – przy dwóch godzinach w tygodniu –
musi mieć tych klas aż 9. Czyli 3 razy więcej uczniów i 3 razy więcej prac do
sprawdzenia. Nie mniej istotną kwestią jest możliwość zatrudnienia na pełnym
etacie. W roku szkolnym 2022/23 w Polsce było ok. 14 tysięcy szkół, w których
było nieco ponad 184 tysiące oddziałów. To – średnio – nieco ponad półtora
oddziału na jednym poziomie. Zwłaszcza w małych ośrodkach jest wiele szkół,
które mają 1-2 klasy na poziomie. Oznacza to, że w takiej szkole jest co
najmniej jeden pełny etat dla polonisty, ale dla fizyka czy chemika już nie.
Polonista ma zapewnioną pracę w jednej placówce, podczas gdy jego kolega uczący
przedmiotu z mniejszą liczbą godzin w tygodniu musi kombinować i łączyć czasem
nawet 3 szkoły, żeby mieć choćby etat. Ma przez to więcej rad pedagogicznych,
więcej wywiadówek, więcej czasu traci codziennie na dojazdy...
Żeby było
jasne – moim celem nie jest „przeciąganie liny” i odbijanie piłeczki, że inni
nauczyciele mają gorzej niż poloniści i to właśnie oni, a nie poloniści powinni
mieć zmniejszone pensum. Chcę tylko pokazać, że każdy przedmiot ma swoją
specyfikę i swoje problemy. I dlatego pensum każdego nauczyciela powinno być
jednakowe. I mam tu na myśli również tych nauczycieli, którzy obecnie to pensum
mają wyższe: nauczycieli świetlicy, nauczycieli-bibliotekarzy... Nie idźmy
drogą prowadzącą do tworzenia nowych stref podziału wśród nauczycieli. Nie
dzielmy ich na lepszych i gorszych, bardziej zapracowanych i mniej obciążonych.
Zamiast domagać się zmniejszenia godzin przy tablicy, walczmy o zmniejszenie innych
obciążeń. Albo o ich – finansową – rekompensatę.
Odnoszę
niejasne wrażenie, że ów postulat został zgłoszony właściwie tylko w jednym
celu. Konkretnie po to, co umieściłem w tytule – jako kij w mrowisko. Ta bliżej
nieokreślona grupa pomysłodawców – moim skromnym zdaniem – nie ma na celu
uzyskanie pozytywnej odpowiedzi na swój postulat, ale skłócenie nauczycieli.
Czarnek dokonał – wbrew swoim zamiarom – rzeczy bardzo dla środowiska szkolnego
ważnej: skonsolidował nauczycieli. Biorąc pod uwagę, że w Polsce jest około pół
miliona nauczycieli taka konsolidacja środowiska jest nie na rękę żadnej
władzy. Pół miliona ludzi – a doliczmy jeszcze co najmniej drugie tyle jeśli
weźmiemy pod uwagę współmałżonków – to ogromny elektorat, który może przesądzić
o zwycięstwie lub klęsce tej czy innej partii. Dlatego nie może być zwarty –
muszą w nim być podziały, pęknięcia, tarcia... I o to zapewne chodzi
postulatorom – żeby skłócić polonistów z pozostałymi nauczycielami, a przy
okazji może jeszcze jakieś inne granice podziałów porobić (matematycy też mają
sporo pracy, że o językowcach nie wspomnę)...
Nie poddawajmy
się takiej ordynarnej manipulacji. Szanujmy swoją zawodową odmienność i walczmy
nie o to, żeby nas różnicować i dzielić, ale żeby nasza praca była jednakowo
doceniana i wolna od nadmiernych obciążeń. Nie walczmy ze sobą, ale wspólnie
walczmy o lepsze warunki naszej pracy – bo niezależnie od tego, jaka opcja
tworzy aktualnie rząd, żadna nie ma tak naprawdę na myśli naszego dobra, ale wyłącznie
własne...
Komentarze
Prześlij komentarz