Panem et circenses

 

Na należącej do Amazona streamingowej platformie Prime Video rekordy popularności bije serial „Those about to die” (nawiasem mówiąc – bardzo dobry serial; polecam), w Paryżu – w atmosferze kontrowersji i skandali – odbywają się Igrzyska XXXIII Olimpiady, a edukacyjne portale raz po raz ogłaszają kolejne sukcesy polskich licealistów w międzynarodowych olimpiadach przedmiotowych. Ledwo opadła wrzawa po sukcesie młodych polskich matematyków, gdy strony internetowe zawojowali chemicy. Szczerze gratuluję odniesionego sukcesu, który bez wątpienia wymagał ogromnych – tytanicznych wręcz – nakładów pracy i poświęcania niemal całego wolnego czasu na zgłębianie tajników tych jakże trudnych dyscyplin naukowych. Chylę czoła przed ich ogromną wiedzą i jestem pewny, że po skończeniu liceów będą ozdobą najlepszych uczelni – niekoniecznie polskich – po ukończeniu których zasilą szeregi naukowców zajmujących się ważnymi i ciekawymi zagadnieniami. Byś może usłyszymy kiedyś jeszcze o nich przy okazji najważniejszych nagród, które – czego im szczerze życzę – zdobędą.

Tyle tytułem „igrzysk”, bo jako nauczyciel nie mogę nie zastanowić się, ile – oprócz tych „igrzysk” – jest „chleba”. Przeglądając komentarze pod informacjami o sukcesach polskich licealistów czy studentów odnoszę wrażenie, że ogólny klimat wypowiedzi jest mniej więcej taki: „z polską edukacją nie jest tak źle, jeśli odnosimy takie sukcesy”. Rzecz w tym, że te grupki tylko formalnie podlegają systemowi oświaty – publicznej bądź nie. Każdy z tych wspaniałych młodych ludzi przygotowuje się pod okiem „trenera”: fachowca ze stopniem naukowym, który poświęca całą swoją uwagę temu konkretnemu uczniowi. I nawet jeśli ów „trener” jest jednocześnie nauczycielem w szkole, do której chodzą, to pozostali jego uczniowie już tak utytułowani nie są. Za plecami sześciu medalistów olimpiady matematycznej stoją tysiące absolwentów szkół średnich, którzy maturę z matematyki na poziomie podstawowym (czyli tę obowiązkową) zdali ze średnim wynikiem 63%. A 11% absolwentów szkół średnich w ogóle jej nie zdało. Poziom rozszerzony – co oczywiste – wypadł jeszcze gorzej, bo zdający matematykę na tym poziomie uzyskali średnio zaledwie 33% punktów. Mediana matury podstawowej i rozszerzonej z matematyki wynosi odpowiednio 65% i 28%. Połowa absolwentów polskich szkół średnich – korzystając z tabeli wzorów – potrafi rozwiązać podstawową maturę z matematyki na poziomie mniejszym niż 2/3! Połowa tych, którzy uważają, że umieją ją lepiej od innych i wybrali ją jako rozszerzenie potrafi rozwiązać nieco ponad 1/4 arkusza... Z chemią nie jest jakoś szczególnie lepiej. Tu mamy tylko poziom rozszerzony, który w bieżącym roku zdany został na średnim poziomie 38%. Mediana to 33% – połowa absolwentów, którzy uznali, że chemia może być im potrzebna potrafi rozwiązać 1/3 arkusza... Z tych maturzystów rekrutować się będą późniejsi inżynierowie, lekarze, farmaceuci, nauczyciele, ludzie rozwijający polską naukę i gospodarkę. Czy naprawdę rozwijający? Ci najlepsi zapewne trafią do wiodących instytutów czy przedsiębiorstw na świecie, a na nasz – krajowy – użytek zostaną ci z poziomu 1/3 czy 1/4. Albo i niżej. Czy w takim razie możemy się dziwić, że Polska nie ma praktycznie żadnego zaawansowanego przemysłu, wymagającego wysokich technologii?

We wspomnianym na wstępie serialu głodni Rzymianie idąc pod pałac Wespazjana Flawiusza skandują: „chleb albo krew”... „Panem et circenses” – „chleba i igrzysk” – tego wg Juwenalisa potrzebowali bowiem starożytni mieszkańcy Wiecznego Miasta, gdy w oczy zaglądał im głód. My dzisiaj chleba – czyli dobrej powszechnej edukacji, która przynosi dobre efekty – nie mamy, więc cieszymy się chociaż igrzyskami – sukcesami garstki olimpijczyków, którzy ani nie odnieśli tych sukcesów w szkole, ani – zapewne – nie przekują ich na jakikolwiek rozwój naszego kraju... Bo niby czemu mieliby, jeśli ten kraj nic im tak naprawdę nie dał i dać nie zamierza?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polak z profilu

Cudze chwalicie...