Leśniczy

 

Jeden ze sztandarowych projektów ministerki edukacji, p. Nowackiej – przedmiot pod nazwą „edukacja zdrowotna” – zdaje się chylić ku upadkowi. Szefowa resortu jak lwica broniła swojego pomysłu, zjadliwie dogryzając oponentom – również na własnym, rządowym podwórku. Swoją drogą to ciekawe, że wśród krytyków edukacji zdrowotnej znalazł się lekarz. A tak na marginesie, to ów lekarz mógłby bardziej dbać o swój resort niż inne i byłoby miło, gdyby zajmował się obroną kraju, a nie tradycyjnych wartości katolickich. Na pewno czulibyśmy się bezpieczniejsi, gdyby ów lekarz – zamiast pilnować nowych przedmiotów szkolnych – bardziej uważnie pilnował uzbrojenia...

Tak czy inaczej, pomysł ministerki Nowackiej nie bardzo nadawał się do obrony: treści spisane na kolanie, brak wykwalifikowanej kadry do prowadzenia go, brak podręcznika, brak pomysłu jak upchnąć dodatkową godzinę (jeśli nie więcej) w już i tak przeładowanym arkuszu organizacyjnym. Jak każde dodatkowe obciążenie nie wzbudziłby szczególnego entuzjazmu u uczniów. A jak każdy obowiązkowy przedmiot, który trzeba zaliczyć – właśnie tak byłby postrzegany. „Zakuć, zaliczyć, zapomnieć” – to zyskałaby pani ministerka, a chyba nie o to jej chodziło.

Szkoda, że tak ważna sprawa prawdopodobnie podzieli los wychowania do życia w rodzinie, na które chodzi garstka uczniów, w dodatku niekoniecznie tego potrzebujących. Bez wątpienia słuszna i mądra idea upadnie przez to, że wprowadzająca ją osoba nie ma pojęcia o funkcjonowaniu systemu edukacji. Premier – w podzięce za aktywność podczas „marszów kobiet” (żeby nie było – wydarzeń ważnych i istotnych dla polskiej demokracji i przestrzegania prawa) – mógł znaleźć inną formę gratyfikacji dla p. Nowackiej i p. Lubnauer. Powierzenie im jednego z najważniejszych z punktu widzenia interesu społecznego resortu było błędem – niestety, nie jedynym. A co z tytułowym „leśniczym”? Czytelnicy pewnie znają stary już dowcip pt. „Z pamiętnika partyzanta”. Premier zachował się, jak wspomniany tam leśniczy, który wyrzucił z lasu i partyzantów, i Niemców, besztając zarówno ministerkę Nowacką, jak i nieco chyba wychodzącego przed szereg ministra Kosiniaka-Kamysza. Aczkolwiek to właśnie ten drugi dostał chyba to, co chciał – co pokazuje, że premier nie do końca ufa pomysłom p. Nowackiej. Może owa nieufność poskutkuje wkrótce zmianą na czele resortu edukacji? Byłoby miło – pod warunkiem, że na miejsce obecnej szefowej nie nastanie ktoś pokroju lekarza gubiącego miny przeciwczołgowe...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochane bombelki

Polak z profilu

Instytut Burzenia Edukacji