Pobożne życzenia

 

Dzisiaj, w Dniu Edukacji Narodowej – potocznie nazywanym Dniem Nauczyciela – można pofolgować swoim fantazjom i spisać listę życzeń, których spełnienia wszyscy chyba byśmy chcieli.

Ja wiem, że to nieelegancko zaczynać od pieniędzy, ale dzisiaj wokół nich wszystko się kręci. Więc zacznę od tego, żeby nasza praca była opłacana tak, jak na to zasługujemy. Żeby nauczyciele nie musieli pracować na kilku etatach w kilku różnych placówkach po to, by móc opłacić rachunki, raty kredytów i jeszcze mieć jakieś oszczędności np. na wakacyjny wypoczynek. Od jakości naszej pracy zależy późniejsza jakość pracy w zasadzie każdego, bo każdy uczy się swojego fachu w pierwszej kolejności w szkole. Więc – jako że ciąży na nas największa odpowiedzialność – powinniśmy być adekwatnie do niej wynagradzani.

Odpowiednio wysokie uposażenie jest jednym z czynników budujących autorytet zawodu. Innym jest możliwość decydowania o sobie i swojej pracy. Prawnicy, lekarze, nawet pielęgniarki mają swoje samorządy – a nauczyciele nie. Nie zbuduje się autorytetu żadnej grupy zawodowej, jeśli nie pozwoli się na jej samorządność. Nie może być tak, że o pragmatyce naszego zawodu, o tym czego i jak możemy czy powinniśmy uczyć nie decydują nauczyciele, ale politycy, którzy podlizują się masom w zamian za słupki w sondażach. Praca nauczyciela nie może wiecznie być kartą w politycznym brydżu – w dodatku blotką, którą zrzuca się jako pierwszą, żeby ochronić inne, ważniejsze.

Nie mniej od wcześniej wymienionych ważną kwestią jest sytuacja prawna. Przepisy precyzyjne tam, gdzie precyzja i jednoznaczność jest kluczowa, a jednocześnie minimalne, żeby nie ograniczać swobody nauczyciela w doborze środków i metod dydaktycznych. Przepisy, które powinny zostać stworzone przez jedyny kompetentny do tego organ – samorząd zawodowy nauczycieli.

No i na koniec takie już całkiem drobne życzenie: żeby dzisiejszy dzień przestał być tylko potocznie nazywany „dniem nauczyciela”, a stał się nim formalnie. Mają swoje dni policjanci, mają strażacy, górnicy i spawacze, ma liczba pi, a nawet borsuk – a nauczyciel nie ma. Niech więc wreszcie ten dzień stanie się naprawdę naszym świętem, a nie jakiejś niedookreślonej „edukacji narodowej”.

Na zakończenie świąt Pesach i Jom Kipur pobożni wyznawcy judaizmu wypowiadają słowa „l’shana haba’a bi Yerushalayim” – „za rok o tej porze w Jerozolimie”. Idąc ich wzorem – na zakończenie naszego dzisiejszego święta – składam dzisiaj wszystkim nam, nauczycielom – pracującym ciężko, a często wbrew społeczeństwu i politykom – życzenia: za rok o tej porze świętujmy Dzień Nauczyciela (a nie jakiejś tam „edukacji narodowej”) zorganizowany przez nasz samorząd zawodowy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochane bombelki

Instytut Burzenia Edukacji

Prekonsultacje